poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Globalne Ocipienie - o blogu

Pojawiło się kilkanaście postów, a ja wciąż nie napisałem po co taki blog, skąd taka nazwa itd.

Niektórym pewnie wydaje się, że nastąpiła literówka i mój blog pod faktyczną nazwą "Globalne Ocieplenie" ma popierać ekologiczne idee. Faktycznie, może napiszę kiedyś, że trzeba się wziąć do roboty i sprzątać przed swoim domem i w domu nie tylko raz w roku, kiedy organizuje się akcje typu Clean Up the World. Może napiszę kiedyś, że wykorzystywać prąd na lampki bożonarodzeniowe powinno się przed samymi świętami a nie już we wrześniu jak niektóre sieci handlowe i domy, w których potem 31 marca dla celów propagandowch wyłącza się na godzinę światło jak zieloni każą. Pewnie będę się upierał, że wolnossący silnik jest mniej szkodliwy dla środowiska niż turbowiertarki montowane obecnie w samochodach, ponieważ bardziej przyjazny środowisku jest sprzęt, który wytrzymuje przebieg 500 tys. km a nie 200 tys km. Tak właśnie rozumiem ekologię. Na codzień Daleko jej do celebryckiej i PRowej hipokryzji. Po moim mieście poruszam się autobusem. Nie zawsze to jest przyjemna podróż. Klima nie działa, 90% pasażerów stanowią kaszlący na mnie i nieuprzejme starsze panie. Kiedy do pracy podjeżdżam w garniturze po wejściu do autobusu każdy odruchowo szuka biletu w kieszeniach. Chociaż stać mnie na samochód i interesuje mnie motoryzacja zwłaszcza w wymiarze silników powyżej V4, poruszam się komunikacją miejską. A wieczorem w telewizornii bezczelny celebryta lub polityk, który porusza się służbowo i prywatnie V8, poucza mnie jak mam dbać o środowisko i że CO2, które wydycham, należy opodatkować. W imię "walki z wampirami" czyli globalnym ociepleniem mam zapomnieć o aktualnych problemach w gospodarce. Ba! mam tę sytuację pogorszyć. Dobrowolnie podciąć sobie żyły, aby chińska gospodarka zalała mnie swoimi nieobciążonymi głupotą towarami. Oto hipokryzja i pranie mózgu. Oto "Globalne Ocipienie".
Z tym pojęciem spotkałem się po raz pierwszy na blogu Janusza Korwina-Mikke. Nie jestem jego wielkim zwolennikiem. W przyszłości napiszę dlaczego. Ale pewne jego obserwacje i diagnozy wyprzedzały myśli innych polityków o dekadę. Podobnie będzie, jestem tego pewien, za 20, 30 lat, kiedy w podręcznikach do historii kolejne pokolenia będą się naśmiewać, że na początku XXI mieszkańcy Ziemi uważali, że mają wpływ na Globalne Ocieplenie, które faktycznie ma miejsce, podobnie jak w średniowieczu czy 30 tysięcy lat temu. Co za pycha, pewność siebie i głupota. Uważali, że mają boskie moce, a w Boga nie wierzą. Tak będą o nas pisać w przyszłości.
Być może pojęcie Globalne Ocipienie jako określenia medialnego prania mózgów pojawiło się już wcześniej. Proszę dać znać jeśli ktoś wie więcej.

Oto coś co daje do myślenia z tej strony:
http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Globalne-Ocipienie,2,ID269877230,n


A teraz w wielkim skrócie odpowiadam:

1) W karbonie ilość CO2 w atmosferze była wielokrotnie większa, niż dziś. Niestety: uległa zmniejszeniu (zabrakło ekologów, którzy by zadbali o podtrzymanie jego stężenia) i prawie wszystkie paprocie szlag trafił. Na szczęście została po nich ropa naftowa i węgiel.

2) W plejstocenie cały świat pokryty był lodowcem. Rozwinęła się tam oryginalna fauna i flora, jako to mamuty itp. Niestety: zabrakło ekologów i nastąpiła katastrofa ekologiczna: lodowce zniknęły, nie mamy w Polsce tak taniego i powszechnie dostępnego materiału na igloo i musimy jeździć na narty w Tatry. A mamuty szlag trafił.

3) Potem, w wyniku marszów rzymskich legionów, które trąc podeszwami o ziemię wytwarzały ogromną ilość ciepła, lodowce stopniały. Jeszcze ok. 1000 roku po Chr. na Grenlandii, jak sama nazwa wskazuje, rosły cytryny. Na szczęście Wikingowie przestali odwiedzać tę wyspę, palić tam ogniska - i dziś jest tam wspaniały lodowiec. Może Pan się tam przeniesie, póki jeszcze jest?

4) W XIV wieku ekologowie zaprojektowali i rozpropagowali kurne chaty, by ciepło nie wydostawało się na zewnątrz. Dzięki temu ostatecznie opanowano klęskę ekologiczną, zimą w Polsce temperatura dochodziła do -50°C, a Bałtyk parę razy zamarzł w całości.

5) Niestety: Wielka Armia Napoleona paliła tyle ognisk, że temperatura podniosła się i Bałtyk już nie zamarza. Co więcej: będzie sie nadal podnosić - co grozi tym, że lodowce Antarktydy, podgrzane z obecnych -40°C do -35°C w całości się rozpuszczą i woda zaleje wszystkie lądy. A w Warszawie będą rosły, o zgrozo, cyprysy - i nie będzie można ulepić ze śniegu nawet Ala Gor'a.

To w skrócie: mam tylko jedno pytanie: dlaczego, do cholery, ta sama spikerka, która straszy nas "globalnym ociepleniem", za chwile, w prognozie pogody, mówi: "Mam dobra wiadomość: będzie cieplej!"

Przepraszam za styl - ale tezy Globalnych Ocipiaczy są tak idiotyczne, że poważnie nie wypada na nie odpowiadać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz